wtorek, 24 grudnia 2013

One Shot 1 cz.1

oto mój prezent świąteczny dla was, one shot jest podzielony na 3 części, 2 część dodam popołudniu, a trzecią wieczorem :) miłego czytania! :D
_________________________________________________________________________________

Święta u Hahn'a


             Dwudziesty drugi grudnia, słońce w zenicie , Los Angeles i ja – w samym środku świątecznego zamieszania. Każda ławka w obrębie stu metrów jest zajęta przez kogoś ,a właściwie przez miliony jego świątecznych toreb. Gdzie tu miejsce dla mnie ? Nigdy nie przeszkadzał mi ten grudniowy zamęt, gdyby nie jeden szczegół… Tego dnia, akurat tego roku wyznaczono mi zadanie znalezienia choinki. Zawsze robił to Chaz, ale dziwnym trafem w tym roku coś mu wypadło.

Choinka, niby zwykła choinka. Przecież to oczywiste, że w każdym domu stoi to pięknie przybrane, świąteczne drzewko, ale w tym momencie nie miałem najmniejszego pomysłu gdzie mogę je znaleźć.  Po kilkudziesięciu minutach błądzenia pośród rozwrzeszczanych tłumów postanowiłem udać się do parku przy szpitalu St. Marie. Zgarnąłem trochę śniegu z parkowej ławki i usiadłem. Natychmiast wróciły wspomnienia dawnych, dziecięcych lat kiedy jedynym zmartwieniem było to kiedy dostanę upragniony prezent i gdzie pomieszczę te wszystkie łakocie, które upiekła mama. Choinka zawsze czekała , aż ubiorę ją z moim tatą w przeróżne bombki, łańcuchy i dekoracje własnoręcznie przez nas zrobione. Tak, wszystko było wtedy takie oczywiste, a teraz? Każda  błahostka stała się wyzwaniem albo problemem dnia codziennego. Ale dość. Siedzę tu, rozmyślam, a choinki nadal nie ma. Już miałem wstać ale coś, a raczej ktoś przykuł moją uwagę. Ze szpitalnego okna na pierwszym piętrze wyglądała niebieskooka dziewczynka , ale w jej spojrzeniu nie można było dostrzec tego specyficznego błysku jak u wszystkich dzieci. Czemu jest smutna? Może w tej sali leży ktoś jej bliski? Odpowiedź na moje pytanie pojawiła się natychmiast , kiedy tylko przeniosłem swój wzrok wyżej. Brak włosów na głowie, brak brwi, rzęs. To wszytko mówiło tylko o jednym.  Każdy jej dzień życia stał pod wielkim znakiem zapytania. Nasze „spotkanie” przerwała pielęgniarka, która zabrała małą z sali. Może to i lepiej? Zbyt wiele pytań i historii mogłoby pojawić się w mojej głowie.

Rozprostowałem zastane kości i ruszyłem w poszukiwaniu idealnego, bożonarodzeniowego drzewka.  Zaraz przy wyjściu z parku zauważyłem mężczyznę ubranego w stary, aczkolwiek gruby kożuch. Miał zrezygnowaną minę , a spojrzenie niemalże błagalne. W rękach trzymał tablicę z mało wyraźnym napisem „ Kup choinkę – podaruj szanse na lepsze jutro”.  Stałem otępiały. Najpierw dziewczynka w oknie, teraz ten facet i choinki.. Może jednak inni mają większe problemy niż ja? Bez zastanowienia sięgnąłem po piętnaście dolarów by kupić małe drzewko. Bez wartości stało się to czy drzewko będzie miało 2 metry czy może 80 centymetrów.  Najważniejsze ,że te piętnaście dolarów mogło dać jedną setną szansy tym dzieciakom na to, że ujrzą słońce następnego dnia.  Najlepszym podziękowaniem za mój gest był uśmiech mężczyzny sprzedającego choinki. Z drzewkiem pod pachą ruszyłem do domu, uradowany z tego co zrobiłem ,a zarazem przygnębiony tym co zobaczyłem.
- Hej, Joe wrócił! – krzyknęła Heidi z uśmiechem na twarzy
W domu unosił się zapach świeżo upieczonych pierników,  na podłodze było pełno pierzy z kanapowych poduszek bo przecież jak wyglądałyby święta bez wojny w wykonaniu chłopaków. Już miałem zamiar postawić choinkę w salonie, ale uprzedził mnie Brad, który wyrwał mi ją z rąk.
- Co to ma być?! To ma być drzewko? To zwykły badyl! Przez dwie godziny błąkałeś się po mieście, żeby przynieść nam takie coś?! – oburzony Brad wykrzyczał te słowa po czym miotnął bożonarodzeniowym drzewkiem przez pół salonu
- Co ty do cholery robisz?! Kupiłem je bo pieniądze ze sprzedaży szły na pomoc dla dzieciaków ze szpitala St. Marie!
- Jak zawsze.. Wielkoduszny Joe chce zbawić cały świat ! Otrząśnij się facet i zacznij myśleć o tych najbliższych, a nie o jakiś dzieciakach!
-Myślisz tylko o sobie. Sądzisz, że dadzą sobie rade bez naszej pomocy? Dla Ciebie problemem jest to czy założyć zielony sweter, a może czarny! Dla nich problem jest to czy jutro otworzą oczy, zjedzą śniadania czy jutro w ogóle dostaną szanse na dalszą walkę o lepszą przyszłość i życie!
Brad spojrzał na mnie spojrzeniem przepełnionym niezrozumieniem i wyrzutami.  Wziął „badyla” i poszedł do salonu, o dziwo nawet zaczął go stroić w bombki i kolorowe łańcuchy. Nie rozumiałem jego podejścia, jak można być tak nieczułym, oschłym i egoistycznym?
- Joe ! Chodź na kolacje ! – zabrzmiał głos z kuchni
[ 15 minut później…]
-Słuchajcie dzisiaj byłem w pobliżu szpitala dla dzieci i widziałem w oknie małą dziewczynkę cierpiącą na raka.  Niedaleko wejścia stał facet, który sprzedawał choinki, aby zebrać pieniądze na leczenie tych dzieciaków. Wiecie… w jego portfelu było może trzydzieści dolarów… Za taką sumę nie kupią nawet jednej piżamy dla chorych nie mówiąc o lekach. Może jakoś im pomożemy? Mamy przecież przed świętami chwile wolnego czasu! Zagrajmy koncert w szpitalu, a wszystkie zebrane pieniądze przekażmy na leczenie! W święta ludzie są wyjątkowo hojni więc może uda nam się zebrać niezłą sumę. Co wy na to? Wchodzicie?!

Niby zwykła propozycja, zwykłe pytanie, a było pierwszym stopniem do największej awantury tamtejszego dnia…

5 komentarzy:

  1. O jezu, tak bardzo mi się podoba *.*
    Napisałaś to super, widać że wena cię kopnęła, aż to zareklamuję na "Bennodziacze nie ogarniacze c;" <33 Cudowne, naprawdę,nie wiem co powiedzieć. *____________*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Ale super! Jestem niesamowicie ciekawa kontynuacji. Zainteresowalas mnie! Bardzo!
    Joe zachowal sie bardzo dobrze, widac ze mysli o innych.. A Bradowi to bym przez ryj strzelila! >.<
    Chlopaki beda az tak egoistyczni, ze zrobia z tego awanture? Jeju jeju co tu sie stanie ;=; Musze to wiedziec bo wybuchne!
    Jest swietne, czekam na wiecej i.. WESOLYCH SWIAT! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję i nawzajem, dowiesz się popołudniu :D

      Usuń
  3. Jakie to piękne. Az mi się płakać zachciało, bo sama mam takie miękkie serce jak Joe. Gdybym tam była wykupiłabym wszystkie choinki i dała dwa razy więcej niż wynosi ich cena.
    Takie to piękne. Mnie się bardzo podoba. Czekam na następne z wielką niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń

Co myślisz o rozdziale? Napisz w komentarzu. :>